niedziela, 10 grudnia 2017

Pierwsze kroki.

Kiedy przyjechałam do Berlina było lato, które właściwie przez te wszystkie zmiany nie wiem kiedy minęło. Obecnie mamy późną jesień, na którą nie powinnam narzekać, bo kiedy w Warszawie pada deszcz ze śniegiem ja mogę cieszyć się choć odrobiną promieni słonecznych w zimny dzień. 
Po wyprostowaniu spraw mieszkaniowych w dość krótkim czasie udało mi się zmienić pracę. Teoretycznie wszystko powinno być lepsze od codziennych upokorzeń, a jednak wciąż każdego dnia musiałam walczyć. Nawet nie śniło mi się, że ludzie mogą robić sobie wzajemnie takie rzeczy. Podkładanie pieniędzy, kradzieże, manipulacja, mieszanie między pracownikami (głownie ze strony szefa), rozpuszczanie plotek, zmiana grafiku w dniu zmiany, ucinanie wypłat, a przede wszystkim wzajemna obłuda i zakłamanie sprawiły, że zupełnie zamknęłam się w sobie. W pewnym momencie już nawet przestałam się wkurzać. Wiedziałam, że cokolwiek mi obiecano na pewno nie dojdzie do skutku i robiłam swoje rozglądając się za inną pracą. Niestety moja znajomość języka niemieckiego wzrosła nieznacznie, więc praca marzeń na chwilę obecną była nieosiągalna. Choć przyznaję, że obcując z ludźmi mówiącymi w języku, którego się uczysz bardzo pomaga.

Moim mottem na każdy kolejny dzień stało się: "Ludzie to chuje, a życie chłoszcze." zasłyszane gdzieś w internecie, a jednak trafiające w samo sedno. Pomyślałam, że jeśli nie zacznę poznawać nowych ludzi i wychodzić gdzieś po pracy to oszaleje i wpadnę w wir depresji. Najszybsze miejsce na poznanie ludzi, wiadomo - internet. Postanowiłam założyć konto na portalu randkowym. 

Na początku zderzyłam się z milionem pytań przez, które musiałam przejść, aby założyć konto:
Po co? Na co? Dlaczego? Kogo szukasz? Wzrost? Waga? Wiek? Wada wzroku? Znaki charakterystyczne? Co lubisz w łóżku? Czego nie lubisz? Studia? Praca? Rodzina? Zawód? Numer buta? Kolor włosów? Długość włosów? Alkohol? Papierosy? Imprezy? Zwierzęta? Fobie?Upodobania? Zainteresowania? Ulubiony kolor? Ilość zębów? Miasto? Stan cywilny? Gdzie jeździsz na wakacje? Pozycja majątkowa? Ulubiona potrawa? Srałaś już dzisiaj?
Nie jestem pewna, czy nawet moja mama posiada te wszystkie informacje, no ale niech będzie. W momencie kiedy wszystkie pola nie zostaną uzupełnione otrzymujesz informację zwrotną, że Twój profil nie jest jeszcze gotowy i Twoje szanse na znalezienie miłości wzrosną dopiero jak to zrobisz. Skoro już tu jestem to chyba powinnam zrobić wszystko, aby się udało, nie? 
Ok. Czas na zdjęcia.


Na większości portalów administrator ma prawo odrzucić  zdjęcie jeśli nie spełnia ono warunków zawartych w regulaminie. Mówiąc prościej – bo za małe, bo za duże, bo nie widać całej twarzy, bo nie widać sylwetki, bo są na nim inne osoby, bo UWAGA nie dominujesz na zdjęciu, bo czarno białe, bo użyłaś efektu, albo bo po prostu nie. Jak spełnisz wszystkie wymagania wrzucasz foto, przecież to proste, nie?

Ok. Mam uzupełniony profil, mam zdjęcia, jestem mistrzem.  I teraz co?
Są dwie drogi. Czekam na wiadomości, lub zagaduje sama do wybranych osób. Jako, że jestem początkująca decyduję się na drogę nr 1.

Jest! Pierwsza wiadomość! Na pewno będzie super. Otwieram z ciekawością, a tam…. uśmiechnięty emotikon. I co ja mam z tym teraz zrobić???
No nic, żeby nie wyjść na niemiłą odsyłam to samo. W międzyczasie przychodzi następna: 
„Witaj nieznajoma może porozmawiamy?” Brzmi lepiej. Przynajmniej skonstruował jedno zdanie. Wchodzę w profil  i czar prysł - ma 56 lat. Delete.

Nadeszła kolejna: „Cześć Piękna. Masz piękne oczy piękna i pięknie wyglądasz. Może piękna ma ochotę na spacer w miłym towarzystwie?” Po usunięciu słowa „piękna” wychodzi mniej więcej tak: Cześć. Masz oczy i wyglądasz. Może ma ochotę na spacer w miłym towarzystwie?

NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE.

Po godzinie z automatu kasuję wiadomości zawierające: jedynie emotikon lub tylko „cześć”,  te od mężczyzn starszych ode mnie o, co najmniej 15 lat i tych, którzy wysłali coś w stylu „ruchałbym” – brak mi słów na komentarz.


piątek, 22 września 2017

Zawsze mogło być gorzej.

Wiem, że ciężko w to uwierzyć, ale całkiem możliwe jest to, aby w jednym tygodniu zepsuły się: szafka, wieszak na ubrania, wanna, uchwyt od lodówki, karnisz od firanki, telewizor, pralka oraz zapalił się przedłużacz podłączony do prądu i nastąpiło odcięcie ciepłej wody na kilka kolejnych dni z powodu wymiany uszczelki w kuchni przy termie. Dołóżmy do tego znajomość wszytskich hitów disco polo z ostatnich 3 lat, szczury przed budynkiem i plagę much, a uwierzcie mi, że powroty do domu staną się nieustającym pasmem sukcesów. Co prawda wzbogacasz swoje umiejętności techniczne i radzenia sobie w przypadkach ekstremalnych, ale serio?

Na szczęście zmiana mieszkania nastąpiła dość szybko z pomocą przyjaciół, którym z tego miejsca szczerze dziękuję. Musiałam złożyć jedynie 3 teczki dokumentów - w tym zaświadczenie o niekaralności (WTF???!!!) - i dzięki Bogu się udało.

Praca, którą dogadałam będąc jeszcze w Warszawie zwyczajnie nie wypaliła, więc zdecydowałam się na samodzielne szukanie. Mając ograniczony wybór z powodu braku dobrej znajomości języka niemieckiego wybrałam firmę sprzątającą w hotelach. Pomyślałam, że to na pewno lepsze niż siedzenie na tyłku i marudzenie, gdy potrzebowałam pieniędzy i ubezpieczenia. Podpisałam dokumenty z panią, która dzięki Bogu mówiła po angielsku i nazajutrz miałam rozpocząć pracę.
Przede mną były dwa bezpłatne dni próbne. Coś na zasadzie szkolenia. 
Ale przecież umiem sprzątać, nie? 

Pierwsze, co usłyszałam, to to, że pokoje nie mają być czyste, a mają wyglądać na czyste. Zasada nr 2 - ręcznikami możesz czyścić wszystko. Od kibla po lustra, W sumie to nawet musisz, bo na cały dzień otrzymujesz 2 ścierki i gąbkę. Czas na sprzątnięcie pokoju z łazienką to od 15 do 20 min. Nie będę wchodzić w szczegóły, ale spędziłam tam miesiąc i uciekłam przy pierwszej możliwej okazji. Każdego dnia byłam wyzywana, popychana i gnębiona przez to, że nie potrafiłam szczotką od kibla wyszorować kamienia w czajniku, że nie potrafiłam wypolerować szklanki ścierką, którą dopiero czyściłam kibel i zwyczajnie na ich standardy byłam za wolna. Do tego dochodziły wszelkie próby podpuszczenia oraz oszukania Cię przez koleżanki z pracy - tak, to wspaniałe uczucie spotkać Polaków za granicą, którzy w chwili słabości wbiją Ci nóż w plecy - i codzienne poworty z płaczem murowane. Czasem pracowałam 10 godzin ze świadomością, że zarobiłam 60 euro brutto, ale rzucenie tego w cholere przy braku stałego dochodu było jeszcze gorsze, więc zaciskałam ręce i kolejnego dnia szłam do pracy. Z perspektywy czasu mogę o tym spokojnie opowiadać i śmiać się z niektóych sytuacji, ale uwierzcie mi, że wtedy nie było lekko. 

Po powrocie do domu czekały mnie kolejne atrakcje, więc powoli zaczynałam myśleć, że Berlin chyba nie jest na moje siły i umiejętności. Codzienny ból mięśni z przepracowania, odcięcie od rodziny i przyjaciół sprawiły, że najmniejsze sytuacje, które pewnie w większości przypadków w najmniejszy sposób nie wpłynęły by na moje samopoczucie powodowały lawinę łez.

I dlatego właśnie czasem miałam wrażenie, że jestem w czarnej dupie, a cały ten wyjazd był wielkim błędem.


środa, 20 września 2017

Zmiana jest po części obietnicą na coś lepszego.

Minęło dokładnie 112 dni od momentu kiedy po raz pierwszy samotnie stanęłam na głównym dworcu kolejowym w Berlinie z dwoma ogromnymi walizkami, których nie byłam w stanie utrzymać w rękach. Jeszcze wtedy nie zdawałam sobie sprawy jak wielką rewolucję przeprowadziłam w swoim życiu i jakie będą jej konsekwencje. 
Czy dobrze zrobiłam? Teraz nie jestem w stanie tego ocenić. 
Wiem jednak, że wreszcie dojrzałam do tego, żeby zacząć spisywać moje przygody, odczucia i przemyślenia. Nie będzie to poradnik jak przeżyć na emigracji, ani wskazówki dla wyjeżdżających, ale cała prawda o mnie i moim życiu. 
Chociaż jestem bezimienna i taka już pozostanę.

Lepszy element

Czuję się jakbym wykorzystała całe siedem swoich żyć 
i w żadnym nie osiągnęła spełnienia.
Rozdziera mnie codzienność. 
Opuszkami palców dotykam swoich ust 
i zastanawiam się czy nadal smakują tak samo.
Nie potrafię już udawać. 

Wszystko staje się coraz bardziej niewygodne.
Ściany coraz bardziej zamknięte. 
Nie boje się, choć bardzo bym chciała. 
To jedyne, o czym teraz myślę.

Pożądam Cię do obłędu, a jednocześnie nienawidzę. 
Jest we mnie tyle sprzeczności, tyle niepokoju.
Pragnę emocji, chce coś czuć.
Czuć, że jeszcze żyję. 

Jestem wściekła. 
Krzyczę, ale nikt mnie nie słyszy. 
Zmieniam się.

Czuje jak ból wgniata mnie w pościel. 
Wykrzywia mi ręce i szczepcze, że mam się na to godzić.
Poddaje mu się jak lalka. 
Zdominowana i zdradzona łapczywie biorę oddech.
A potem następny i następny...

Jestem stworzona by uwodzić. 
Jestem bezimienna i taka już pozostanę. 
Rozpuszczam się, bo znów jestem w tym samym miejscu. 

Myślisz, że mam jeszcze duszę?

(...)