piątek, 22 września 2017

Zawsze mogło być gorzej.

Wiem, że ciężko w to uwierzyć, ale całkiem możliwe jest to, aby w jednym tygodniu zepsuły się: szafka, wieszak na ubrania, wanna, uchwyt od lodówki, karnisz od firanki, telewizor, pralka oraz zapalił się przedłużacz podłączony do prądu i nastąpiło odcięcie ciepłej wody na kilka kolejnych dni z powodu wymiany uszczelki w kuchni przy termie. Dołóżmy do tego znajomość wszytskich hitów disco polo z ostatnich 3 lat, szczury przed budynkiem i plagę much, a uwierzcie mi, że powroty do domu staną się nieustającym pasmem sukcesów. Co prawda wzbogacasz swoje umiejętności techniczne i radzenia sobie w przypadkach ekstremalnych, ale serio?

Na szczęście zmiana mieszkania nastąpiła dość szybko z pomocą przyjaciół, którym z tego miejsca szczerze dziękuję. Musiałam złożyć jedynie 3 teczki dokumentów - w tym zaświadczenie o niekaralności (WTF???!!!) - i dzięki Bogu się udało.

Praca, którą dogadałam będąc jeszcze w Warszawie zwyczajnie nie wypaliła, więc zdecydowałam się na samodzielne szukanie. Mając ograniczony wybór z powodu braku dobrej znajomości języka niemieckiego wybrałam firmę sprzątającą w hotelach. Pomyślałam, że to na pewno lepsze niż siedzenie na tyłku i marudzenie, gdy potrzebowałam pieniędzy i ubezpieczenia. Podpisałam dokumenty z panią, która dzięki Bogu mówiła po angielsku i nazajutrz miałam rozpocząć pracę.
Przede mną były dwa bezpłatne dni próbne. Coś na zasadzie szkolenia. 
Ale przecież umiem sprzątać, nie? 

Pierwsze, co usłyszałam, to to, że pokoje nie mają być czyste, a mają wyglądać na czyste. Zasada nr 2 - ręcznikami możesz czyścić wszystko. Od kibla po lustra, W sumie to nawet musisz, bo na cały dzień otrzymujesz 2 ścierki i gąbkę. Czas na sprzątnięcie pokoju z łazienką to od 15 do 20 min. Nie będę wchodzić w szczegóły, ale spędziłam tam miesiąc i uciekłam przy pierwszej możliwej okazji. Każdego dnia byłam wyzywana, popychana i gnębiona przez to, że nie potrafiłam szczotką od kibla wyszorować kamienia w czajniku, że nie potrafiłam wypolerować szklanki ścierką, którą dopiero czyściłam kibel i zwyczajnie na ich standardy byłam za wolna. Do tego dochodziły wszelkie próby podpuszczenia oraz oszukania Cię przez koleżanki z pracy - tak, to wspaniałe uczucie spotkać Polaków za granicą, którzy w chwili słabości wbiją Ci nóż w plecy - i codzienne poworty z płaczem murowane. Czasem pracowałam 10 godzin ze świadomością, że zarobiłam 60 euro brutto, ale rzucenie tego w cholere przy braku stałego dochodu było jeszcze gorsze, więc zaciskałam ręce i kolejnego dnia szłam do pracy. Z perspektywy czasu mogę o tym spokojnie opowiadać i śmiać się z niektóych sytuacji, ale uwierzcie mi, że wtedy nie było lekko. 

Po powrocie do domu czekały mnie kolejne atrakcje, więc powoli zaczynałam myśleć, że Berlin chyba nie jest na moje siły i umiejętności. Codzienny ból mięśni z przepracowania, odcięcie od rodziny i przyjaciół sprawiły, że najmniejsze sytuacje, które pewnie w większości przypadków w najmniejszy sposób nie wpłynęły by na moje samopoczucie powodowały lawinę łez.

I dlatego właśnie czasem miałam wrażenie, że jestem w czarnej dupie, a cały ten wyjazd był wielkim błędem.


środa, 20 września 2017

Zmiana jest po części obietnicą na coś lepszego.

Minęło dokładnie 112 dni od momentu kiedy po raz pierwszy samotnie stanęłam na głównym dworcu kolejowym w Berlinie z dwoma ogromnymi walizkami, których nie byłam w stanie utrzymać w rękach. Jeszcze wtedy nie zdawałam sobie sprawy jak wielką rewolucję przeprowadziłam w swoim życiu i jakie będą jej konsekwencje. 
Czy dobrze zrobiłam? Teraz nie jestem w stanie tego ocenić. 
Wiem jednak, że wreszcie dojrzałam do tego, żeby zacząć spisywać moje przygody, odczucia i przemyślenia. Nie będzie to poradnik jak przeżyć na emigracji, ani wskazówki dla wyjeżdżających, ale cała prawda o mnie i moim życiu. 
Chociaż jestem bezimienna i taka już pozostanę.

Lepszy element

Czuję się jakbym wykorzystała całe siedem swoich żyć 
i w żadnym nie osiągnęła spełnienia.
Rozdziera mnie codzienność. 
Opuszkami palców dotykam swoich ust 
i zastanawiam się czy nadal smakują tak samo.
Nie potrafię już udawać. 

Wszystko staje się coraz bardziej niewygodne.
Ściany coraz bardziej zamknięte. 
Nie boje się, choć bardzo bym chciała. 
To jedyne, o czym teraz myślę.

Pożądam Cię do obłędu, a jednocześnie nienawidzę. 
Jest we mnie tyle sprzeczności, tyle niepokoju.
Pragnę emocji, chce coś czuć.
Czuć, że jeszcze żyję. 

Jestem wściekła. 
Krzyczę, ale nikt mnie nie słyszy. 
Zmieniam się.

Czuje jak ból wgniata mnie w pościel. 
Wykrzywia mi ręce i szczepcze, że mam się na to godzić.
Poddaje mu się jak lalka. 
Zdominowana i zdradzona łapczywie biorę oddech.
A potem następny i następny...

Jestem stworzona by uwodzić. 
Jestem bezimienna i taka już pozostanę. 
Rozpuszczam się, bo znów jestem w tym samym miejscu. 

Myślisz, że mam jeszcze duszę?

(...)